Wszystko zaczęło się od tego, że wróciłam do domu. Jeszcze nie do końca uporałam się z sesją, ale zdecydowałam się wrócić. Przy rozpakowywaniu okazało się, że miejsce w szafach dziwnym trafem się skurczyło i trzeba było wszystkie ubrania przejrzeć, a części, bez sentymentów, pozbyć się. I wtedy w ręce wpadła mi stara, biała koszulka. Materiał całkiem w porządku, tylko taka biała, o. Taka, bez wyrazu, proszę bardzo, o to jej portret przed operacją:
W ruch poszedł pisaczek, który nabyła dla mnie kuzynka zupełnie przez przypadek. Poleciłam jej kupić pisaki do ceramiki, w kilku kolorach. Jednak pani w sklepie była tak zakręcona, że zamiast czarnego do talerzy, dała czarny do tkanin. I wiecie co? Bardzo się z tego cieszę, pewnie sama bym tego nie wzięła :)
Tak, dobrze widać. Wcale nie umiem pisać prosto. Dlatego serdeczne podziękowania składam programowi Microsoft Word i mojej drukarce.
Tutaj efekt końcowy (końcowy, dopóki nie wpadnie mi coś jeszcze do głowy) z przodu...
... i z tyłu
Dla porównania dodaję koszulkę, którą jakiś czas temu zrobiłam dla Oskara:
Napis sprawia wrażenia dużo mniejszego niż u mnie. W rzeczywistości może być mniejszy o jeden rozmiar czcionki, za to rozmiar koszulki jest większy, więc od razu to wygląda inaczej.
Jaka jest historia tego napisu? Spytałam Oskara o jego ulubiony, życiowy cytat. Nie wiedział wtedy w jakim celu zadaję takie pytanie. Swego czasu, gdy jeszcze był studentem, sporo podróżował pociągami. I pewnego razu jakiś pan powiedział mu: "bo w życiu chodzi o to, żeby ciągle napierdalać". Zaprzyjaźnił się z tymi słowami, a teraz może je nieść w świat na swojej koszulce ;)
Mam nadzieję, że się podobają i będą towarzyszyć nam na niejednym szlaku :)